Tak. I to nie „trochę dużo”, ale naprawdę dużo. W surowym kakao znajduje się około 500 mg magnezu na 100 g produktu. Dla porównania – to ponad 120% dziennego zapotrzebowania dla dorosłego mężczyzny i niemal 140% dla kobiety. Czyli teoretycznie – garść proszku i jesteś załatwiony na cały dzień. Tylko że… to teoria. Bo w praktyce zjesz łyżeczkę. Może dwie. A potem zjesz czekoladę i powiesz, że „kakao” to „superfood”. Ale czy naprawdę jest?
Kakao jako koncentrat minerałów – czy to działa?
Surowe, niealkalizowane kakao zawiera nie tylko magnez. To też żelazo (13–15 mg/100 g), cynk, miedź, mangan, teobromina i resweratrol. Wszystko brzmi jak eliksir życia, dopóki nie spojrzysz na ilości realnie spożywane. Bo kto je 100 g surowego kakao dziennie? Nikt. Łyżeczka? To około 5–6 g, co daje raptem 25–30 mg magnezu. Czyli zaledwie 8% dziennego zapotrzebowania. Warto? Jasne. Ale cudów nie będzie.
Problem w tym, że branża wellness zrobiła z kakao rytuał. Ceremonie, kadzidła, miski z drewna. A wszystko po to, by sprzedać ci mit – że wystarczy wypić „czekoladowe złoto”, by twoje neurony tańczyły z radości. Tyle że magnez z kakao – choć wartościowy – wchłania się tylko częściowo. Bo reszta zostaje zablokowana przez kwas fitynowy i taniny – związki naturalnie obecne w ziarnach kakaowca, które ograniczają biodostępność minerałów.
Suplement czy placebo w proszku?
Znasz to uczucie, gdy czujesz się zmęczony i sięgasz po kakao, bo „magnez”? To działa. Nie dlatego, że poziom magnezu w komórkach się zmienił, tylko dlatego, że kakao zawiera teobrominę i serotoninę, które działają jak delikatny stymulant i poprawiacz nastroju. Czujesz się lepiej, bo mózg dostał sygnał przyjemności – nie dlatego, że twoje komórki energetyczne dostały realny zastrzyk magnezu. To jak w przypadku kawy zbożowej – efekt emocjonalny, nie fizjologiczny.
To, że kakao zawiera magnez, jest faktem. To, że możesz pokryć dzienne zapotrzebowanie samym kakao – to niedopowiedzenie. Chyba że planujesz pić 10 łyżek dziennie. Codziennie. I nie mieć biegunki. I nie przejmować się kofeiną. I zignorować, że większość kakao na rynku to wersja alkalizowana, gdzie zawartość magnezu może spaść nawet o 60%.

Czekolada to nie kakao, kakao to nie czekolada
Nie, jedzenie gorzkiej czekolady nie „uzupełnia magnezu”. Chyba że zjadasz 90% tabliczki z 95% zawartością kakao. W przeciwnym razie – zjadasz cukier z dodatkiem mitologii. Czekolada przemysłowa zawiera może 50 mg magnezu na 100 g. A żeby uzyskać terapeutyczną dawkę – musiałbyś zjeść dwie tabliczki. I przestać liczyć kalorie.
Więc nie, nie rób z czekolady suplementu. Kakao – owszem – może być dodatkiem do diety mineralnej, ale nie zamiennikiem realnych źródeł magnezu: pestek dyni (534 mg/100 g), migdałów (270 mg), szpinaku (87 mg/100 g gotowanego), kaszy gryczanej, fasoli, czy po prostu dobrej wody mineralnej.
Czy więc warto pić kakao dla magnezu?
Tak, ale z rozsądnym oczekiwaniem. Kakao ma dużo magnezu, ale nie działa jak suplement. Jeśli jesz je raz dziennie – super. Jeśli myślisz, że zastąpi ci magnez w kapsułce – nie licz na to. I jeśli jesteś kobietą z niedoborem, sportowcem, osobą w przewlekłym stresie lub na diecie eliminacyjnej – to kakao nie wystarczy. Bo niedobór magnezu to nie brak smaku czekoladowego. To zaburzona praca komórek, mięśni, układu nerwowego, rytmu serca. A tu potrzebna jest dawka – nie symboliczna, ale terapeutyczna.
Więc czy kakao ma dużo magnezu? Tak. Ale ty jesz mało kakao
I dlatego nie licz na cud. Polub kakao, dodawaj do owsianki, pij jako napar. Ale nie oczekuj, że jedna łyżeczka rozwiąże problem wieloletnich niedoborów. Bo to nie rytuał leczy. Leczy stała, systemowa obecność minerałów w twoim życiu. Jeśli chcesz uzyskać więcej ogólnych informacji na temat magnezu, polecam ten artykuł, tutaj z kolei dowiesz się po czym poznać czy masz niedobory magnezu.
A kakao? To tylko piękny dodatek. I właśnie na tym polega jego siła – nie jako cudowny lek, ale jako przypomnienie, że dobre rzeczy mogą być też… gorzkie.