Czy Pilates rzeczywiście pomaga na bóle kręgosłupa, czy to kolejna moda fit-celebrytek, które więcej czasu spędzają na Insta niż na macie? Czas odłożyć mity na bok i spojrzeć prawdzie w oczy – metoda Pilates faktycznie działa.
Badania vs rzeczywistość – co mówią liczby?
W 2018 roku naukowcy z krakowskiego AWF-u wzięli pod lupę grupę 30 osób z przewlekłymi bólami kręgosłupa lędźwiowego [1]. Badani mieli od 30 do 50 lat, a średnia wieku wyniosła 40,5 roku. Kobiety zdominowały próbę (70% pań, 30% panów), co potwierdza smutną regułę: panowie wolą przeczekać ból, licząc na cud. Uczestnicy przez 3 miesiące ćwiczyli Pilates regularnie – 3 razy w tygodniu po 60 minut. Rezultaty nie pozostawiają złudzeń. Na starcie aż 16 osób określało swoje bóle jako „silne” (6 na 10 w skali VAS), a 3 osoby doświadczały bólu ekstremalnego (9 na 10). Po zakończeniu treningów, chociaż nadal 14 osób odczuwało silny ból, całkowicie zniknęły skrajne dolegliwości – nikt nie wskazał bólu na poziomie 9 czy 10.
Zmiany były istotne również w kontekście jakości życia. Uczestnicy najczęściej narzekali wcześniej na trudności przy codziennych czynnościach, jak noszenie zakupów czy wstawanie z głębokiego fotela. Po serii ćwiczeń sytuacja diametralnie się poprawiła. Z 19 osób mających wcześniej problemy ze wstawaniem, tylko 3 nadal zgłaszały tę trudność. Największą poprawę zanotowano przy przenoszeniu dwóch pełnych toreb zakupów – ilość osób odczuwających wtedy ból spadła niemal o połowę. Ponadto każdy z badanych odczuł poprawę ruchomości kręgosłupa we wszystkich mierzonych płaszczyznach, szczególnie przy zginaniu i rotacji tułowia. Dla niedowiarków pozostają tylko suche liczby, które jasno wskazują – Pilates to nie placebo, lecz realna terapia bólu pleców.

Ktoś ma ochotę na pełne siaty zakupów?
Wiesz, jak to jest – dwie torby po 10 kg, schody na czwarte piętro, a twój kręgosłup nagle protestuje głośniej niż bohaterowie Gry o Tron w ostatnim sezonie. Badani uczestnicy przed treningiem Pilates mieli dokładnie ten sam problem. Aż 19 osób zgłaszało trudności ze wstawaniem z głębokiego fotela, jakby kanapa była czarną dziurą, z której nie sposób się wyrwać. Dźwiganie zakupów było równie dramatyczne – wcześniej aż 19 na 30 badanych odczuwało ból lub dyskomfort, gdy przyszło nosić dwie pełne siatki. Czyli co? Mleko i ziemniaki kupować pojedynczo?
Po 3 miesiącach ćwiczeń sytuacja zmieniła się niemal diametralnie. Zaledwie 3 osoby wciąż odczuwały problemy z wstawaniem z głębokiego fotela, a liczba osób zmagających się z bólem podczas noszenia zakupów spadła o niemal połowę. Nawet proste codzienne czynności, jak pochylanie się nad wanną podczas mycia zębów czy wchodzenie po schodach, zaczęły być łatwiejsze. Ciało przestało być wrogiem numer jeden. Jeśli więc wciąż uważasz, że Pilates to zabawa dla instagramowych księżniczek, pomyśl o tym, ile kilogramów komfortu codziennie tracisz. Może zamiast inwestować w nową kanapę, czas zainwestować w siebie?

Ruszaj się, bo zardzewiejesz!
Często wydaje się nam, że plecy bolą, bo „taki mamy klimat”. Tymczasem rzeczywistość brutalnie to weryfikuje – siedzący tryb życia zamienia kręgosłup w skostniałą antyczną rzeźbę, tyle że bez artystycznej wartości. W badaniu krakowskich naukowców każda osoba, która ćwiczyła Pilates przez 3 miesiące, zauważyła poprawę ruchomości kręgosłupa we wszystkich ocenianych płaszczyznach. Największy postęp odnotowano w zakresie zginania tułowia do przodu – średni wynik wzrósł z 4,95 cm aż do 5,99 cm. Nawet rotacja w prawą stronę, wcześniej zablokowana jak polityk na niewygodne pytanie, poprawiła się znacząco (z 3,69 cm na 4,64 cm). A przecież mówimy tylko o 3 miesiącach regularnego wysiłku.
Znam ten stan – czujesz się jak stary zegar zardzewiały w piwnicy, który dawno przestał odmierzać czas. Ale czy naprawdę warto godzić się na sztywność pleców, kiedy alternatywa jest na wyciągnięcie ręki? Regularne ćwiczenia to nie kwestia mody, tylko życiowej higieny. Jeśli twoim celem jest poruszanie się z gracją żyrafy zamiast robota z lat 80., warto się przemóc. Pilates uczy nie tylko ruchu, ale świadomego kontrolowania ciała – coś, o czym większość z nas zapomina zaraz po opuszczeniu szkolnych lekcji WF-u. Czas przestać narzekać i zacząć działać, bo nawet najlepsze wino źle się starzeje, gdy korkiem jest lenistwo.

Użytkownicy polecają czy wyśmiewają?
Znamy to wszyscy – opinie użytkowników bywają bezlitosne jak jury programu talent show. Tym bardziej zaskakuje, że Pilates po 3 miesiącach ćwiczeń zebrał od uczestników notę, której pozazdrościłby niejeden hit Netflixa. Przed rozpoczęciem treningów aż 13 osób (niemal połowa!) oceniało skuteczność metody jako „co najwyżej satysfakcjonującą” albo wręcz „niewystarczającą”. Brzmiało to, delikatnie mówiąc, jak złośliwa recenzja taniego horroru. Po zakończeniu ćwiczeń sytuacja się odwróciła: aż 60% osób uznało Pilates za metodę „bardzo dobrą”, a pozostałe 40% – „dobrą”. Nikt nie dał oceny niższej.
Czy to magia, sugestia, a może po prostu regularność treningów? Nieważne, jeśli działa. Gdyby Pilates był serialem, w kilka tygodni zyskałby grono wiernych fanów, którzy z wypiekami na twarzy czekają na kolejny odcinek. Ale to życie, a nie fikcja, więc nie chodzi o kolejne lajki na Instagramie, tylko realną poprawę jakości codzienności. Jeśli wciąż wierzysz, że „jakoś to będzie”, to pomyśl, że z plecami nie warto ryzykować – bo w tym serialu to ty jesteś głównym bohaterem.
Źródło: