Postaw na zdrowie we Wrocławiu

Pojechałem na odosobnienie medytacyjne Zaczynam Medytować – oto moja opinia

Jestem osobą wysoko wrażliwą (WWO) i często potrzebuję po prostu pobyć w samotności. Odciąć się od bodźców. Odosobnienie medytacyjne wydaje się idealnym wyborem dla osoby mojego pokroju. Tym bardziej, że mam ostatnio problemy z radzeniem sobie ze stresem. Pojechałem więc na 3-dniowe odosobnienie medytacyjne Zaczynam Medytować, i podzielę się z Wami moją opinią.

Odosobnienie – w grupie ale samemu

Jak wygląda odosobnienie medytacyjne? Odosobnienie nie oznacza, że jest się samemu. W grupie było kilkanaście osób, plus dwójka prowadzących. Ośrodek rzeczywiście znajdował się w odludnym miejscu, co wzmacniało aspekt izolacji od bodźców zewnętrznych i wpływów cywilizacyjnych. Plan na odosobnienie jest taki, że spędzasz czas sam/sama ze sobą, bez rozpraszania się. Czyli bez telefonu, bez rozmów z innymi osobami, bez czytania książek – Ty i swoje własne wnętrze. Coś, co trudno osiągnąć w swojej normalnej codzienności, bez masy przygotowań.

Jak wspomniałem wcześniej, zacząłem mieć problemy ze stresem. Nawet nie w sferze świadomej, ale podświadomej. Ciało zaczęło dawać znać, że coś jest nie tak – nabawiłem się zespołu jelita drażliwego. Do odosobnienia starałem się podejść bez oczekiwań, jednak po cichu liczyłem na to, że dzięki wyższemu poziomowi medytacji (coś więcej niż prowadzone relaksacje z YouTube) stanę się bardziej odporny i będę walczyć z wyzwaniami codzienności skuteczniej. Miała to być optymalizacja strategii radzenia sobie ze stresem, a tym samym z wyzwaniami które ten stres generują. Paradoksalnie, odosobnienie doprowadziło do dekonstrukcji i rozpadu tych przekonań, które uznawałem za fundamenty odporności psychicznej. Ale o tym później.

Odosobnienie medytacyjne. Jak to wygląda w praktyce:

  • sesje medytacyjne (zazwyczaj około 45 minut) przeplatane są przerwami
  • technik medytacji i wprowadzania do medytacji jest kilka (analityczna, chodzona, z mantrą itd.)
  • poza samą medytacją są inne zajęcia, takie jak joga czy Qigong
  • nie trzeba mieć żadnego doświadczenia żeby w pełni czerpać ze wszystkich zajęć
  • 3 posiłki dziennie, dostosowane do Twoich potrzeb (dosłownie, ja miałem unikalną dietę na zespół jelita drażliwego)
  • spanie w kilkuosobowych pokojach, przyzwoity standard
  • obowiązuje Szlachetna Cisza

Szlachetna Cisza

Szlachetna Cisza

To chyba najbardziej kontrowersyjna zasada na odosobnieniu. Sporo osób zastanawia się, czy da radę. Szlachetna Cisza w kilku punktach to:

  • brak rozmów – całkowite milczenie przez cały czas jej trwania (z wyjątkiem opcjonalnych rozmów z prowadzącymi)
  • brak kontaktu wzrokowego – unikanie spojrzeń i gestów komunikacyjnych
  • brak używania telefonu – wyłączone urządzenia, brak dostępu do internetu
  • brak czytania i pisania – zakaz książek, notatek, dzienników
  • brak kontaktu fizycznego – unikanie dotyku, nawet przypadkowego
  • brak zaangażowania społecznego – skupienie się na własnym doświadczeniu, nawet jeśli przyjeżdżasz z partnerem/partnerką
  • brak planowania i analizowania – pełne poddanie się chwili obecnej

Jak to wygląda w praktyce? Super. Dla mnie osobiście było to bardzo, ale to bardzo pozytywne doświadczenie. Można się wyluzować, zrzucić wszystkie maski, nie trzeba nic udawać. Możesz przeżywać swoje problemy i rozterki wewnętrzne i wiesz, że nikt nie będzie na Ciebie patrzeć ani Cię oceniać. Jesteś pośród ludzi, ale w pełnym komforcie, jaki dawałaby samotność. Grupa daje jednak pozytywną energię i motywację. Szlachetna cisza była dla mnie bardzo pozytywnym doświadczeniem.

Po warsztatach, już w zamykającym kręgu, można było się dzielić doświadczeniami. Nikt nie mówił o tym, żeby Cisza była dla niego problemem. Nawet te osoby, które normalnie nie rozstają się z telefonem. Nawet osoby ze zdiagnozowanym ADHD. Czyli jeżeli przed decyzją o wyjeździe na takie odosobnienie powstrzymuje Cię myśl, że nie dasz rady, to… zapewne pozytywnie się zaskoczysz jak już pojedziesz. Czy dopiero chcesz poznać podstawy medytacji, czy jedziesz z planem przepracowania czegoś konkretnego, Szlachetna Cisza pozwoli Ci skupić się na introspekcji i wewnętrznej pracy nad świadomością.

Co osiągnąłem dzięki medytacji?

Co osiągnąłem?

Wspomniałem wcześniej o dekonstrukcji moich przekonań. Dzięki medytacji nie uzyskałem siły do walki z codziennością. Wyjazd dał mi wgląd w siebie i dowiedziałem się, że nie tyle potrzebuję walczyć mocniej, co zaakceptować niektóre rzeczy, na które nie mam wpływu. Uświadomiłem sobie, że obudowałem się skorupką (zbroją) rozwoju osobistego i nakierowania na osiąganie celów. Gdy skorupka się rozpadła, poczułem się słaby i wrażliwy, ale dzięki Szlachetnej Ciszy mogłem czuć się z tym komfortowo. Co jeszcze? Poczułem zmęczenie. To przez lata pracy nad sobą i ciągłego „ciśnięcia” na efektywność. Szukanie efektywnego narzędzia do walki ze stresem samo w sobie powodowało stres. Gdy poczułem tę kojącą wewnętrzną słabość, poczułem też że odpoczywam – pierwszy raz od lat. Był to odpoczynek, jakiego zaznajesz wspinając się na szczyt góry – wielkie zmęczenie, i, paradoksalnie, wielki odpoczynek.

Druga rzecz, to zmiana paradygmatu myślenia o medytacji. Nie patrzę na nią jak coś, czym zajmują się wielcy mistrzowie Zen. Bardzo trafiło do mnie porównanie codziennej medytacji do mycia zębów. Medytacja dla umysłu jest tym, czym mycie zębów dla higieny jamy ustnej. Coś, co warto robić dla samego siebie. W warunkach dzisiejszego świata jesteśmy w ciągłym biegu i pośpiechu, atakowani bodźcami i przekazem informacji z każdej strony. Dlatego warto na chwilę przystanąć. Zwolnić. Skoncentrować na oddechu.

Może to drobnostka, ale ostatnią rzeczą jaką wyniosłem z odosobnienia, jest ulubiona pozycja do medytacji. I wiem już jak usiąść, żeby zbyt szybko nie zaczęło mnie nic boleć ani uwierać. I niby mała rzecz, ale cieszy. O ile na warsztatach drugiego dnia ból był dość zauważalny (sporo się siedzi, w pozycjach, do których ciało nie jest przyzwyczajone), to teraz w domu 15-minutowa medytacja sprawia mi więcej przyjemności niż dyskomfortu. Od czasu powrotu medytuję codziennie 10-15 minut.

Czy warto pojechać na odosobnienie medytacyjne? Generalnie ciężko jest mi powiedzieć co możesz osiągnąć dzięki odosobnieniu, poza nauką samej medytacji i zapleczem merytorycznym „co, jak, dlaczego”. To zależy od Ciebie. Jeśli zatrzymasz się na dłużej w miejscu, nie będziesz analizować tylko dasz dojść do głosu emocjom, które nie miały okazji zaistnieć w pełni bo zostały zepchnięte do podświadomości, możesz poczuć się lepiej. Albo gorzej, ale w dłuższej perspektywie lepiej. Kto wie? Polecam pojechać i się przekonać.

Informacje dodatkowe

Opracowane przez: Marcin Brzoza

Moim celem jest być zdrowym i sprawnym na stare lata. Ćwiczę, medytuję, uczę się. WWO.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *