Strofantyna budzi emocje – dla jednych to zapomniany lek o wielkim potencjale, dla innych substancja zbyt niebezpieczna, by nadal funkcjonować w obiegu. Coraz więcej osób szuka informacji o jej składzie, działaniu i możliwości sprowadzenia z zagranicy. Z czego jest zrobiona, jak działa i dlaczego jej „powrót” budzi więcej obaw niż nadziei?
Roślinne pochodzenie strofantyny
Strofantyna to glikozyd nasercowy pozyskiwany z nasion rośliny o nazwie Strophanthus gratus. Ta tropikalna liana rośnie naturalnie w Afryce, a jej nasiona od wieków wykorzystywane były przez lokalne społeczności jako składnik trucizn do strzał. Związek ten, w odpowiednio niskich dawkach, działa silnie inotropowo dodatnio – co oznacza, że zwiększa siłę skurczu mięśnia sercowego. W farmakologii wykorzystywano go m.in. w leczeniu niewydolności serca oraz niektórych arytmii.
Strofantyna jest więc produktem w pełni naturalnym – jej działanie wynika z biologicznej aktywności konkretnego glikozydu roślinnego. Nie jest to związek syntetyczny, a mimo to jego potencjał toksyczny jest bardzo wysoki. W medycynie stosowano kilka odmian tego związku – m.in. strofantynę K (pozyskiwaną z Strophanthus kombe) i G (z Strophanthus gratus). Ich działanie bywało porównywane do naparstnicy (digitalis), ale ze znacznie szybszym początkiem działania.
Zainteresowanych pełną historią tego leku – od Afryki po niemieckie kliniki – odsyłam do oddzielnego artykułu, które szczegółowo opisuje jego drogę przez medycynę akademicką i alternatywną.

Homeopatyczna strofantyna – zupełnie inna substancja
Po wycofaniu strofantyny z oficjalnego obrotu w wielu krajach, związek ten przetrwał w przestrzeni medycyny alternatywnej, głównie w Niemczech. Tam jest dostępny w postaci leków homeopatycznych – najczęściej jako Strophanthus gratus D6 lub D4.
Różnica między homeopatyczną strofantyną a klasycznym lekiem polega na dawce. W homeopatii substancję rozcieńcza się wielokrotnie – w przypadku D6 mówimy o proporcji 1:1 000 000. Oznacza to, że w praktyce nie ma tam ilości substancji, które mogłyby wywołać fizjologiczne działanie zgodne z klasyczną farmakologią.
Homeopatia nie działa przez chemię – działa przez koncepcję informacji, drgań i pamięci wody. Dlatego też wiele środowisk naukowych traktuje ją jako formę placebo, choć część pacjentów deklaruje poprawę samopoczucia. Dla jednych to forma wsparcia emocjonalnego, dla innych – zamiennik leczenia. Problem zaczyna się wtedy, gdy ta alternatywa zastępuje terapię opartą na dowodach.

Sprowadzanie strofantyny z Niemiec – dlaczego to zły pomysł
Mimo oficjalnego wycofania strofantyny z obiegu w większości krajów, w tym w Polsce, wciąż istnieje silne zainteresowanie jej sprowadzaniem – głównie z Niemiec. Widziałem fora, grupy dyskusyjne, wpisy SEO i poradniki gdzie i jak zamówić strofantynę bez recepty z Niemiec. Jako ktoś, kto od ponad 10 lat śledzi trendy w zdrowiu i obserwuje, jak internet kształtuje decyzje pacjentów, wiem, jak bardzo to może być kuszące.
Strofantyna, mimo że naturalna, działa na serce. Jej zakres terapeutyczny i toksyczny leżą bardzo blisko siebie – minimalne przekroczenie dawki może prowadzić do niebezpiecznych zaburzeń rytmu, a nawet zatrzymania krążenia. To nie jest substancja, którą można przyjmować samodzielnie, bez monitoringu EKG i nadzoru specjalisty.
Rozumiem desperację. Rozumiem ciekawość. Rozumiem też frustrację wobec systemu medycznego, który bywa powolny, opresyjny i zamknięty na dialog. Ale eksperymentowanie na sobie z nieautoryzowanymi preparatami nasercowymi to nie jest wyraz odwagi ani niezależności – to realne zagrożenie życia. Jeśli szukasz ratunku, nie sięgaj po coś, co może cię zabić szybciej niż uratuje. Strofantyna nie zniknęła bez powodu.